TRANSALBANIA 4x4 - 2011 - Wyprawa do Albanii samochodem Land Rover Discovery 300 tdi



TRANSALBANIA 4X4 2011

Nasze plany wakacyjne zaczęły znowu oscylować w okolicach Bałkanów. Mieliśmy ochotę na odwiedzenie Czarnogóry, naszego ukochanego Mostaru w Bośni-Hercegowinie, ciekawi byliśmy co słychać w Albanii.
Pomysł, żeby ogarnąć to wszystko był następujący. Telefon do Andrzeja (Balkandriver) w celu załapania się na jedną z edycji Transalbanii, potem indywidualna włóczęga po krajach byłej Jugosławii.

Robimy przegląd samochodu, pakujemy graty i wieczorem 13.08.2011 teleportujemy się do grodu Kraka, skąd rusza tegoroczna wyprawa.
DOJAZDÓWKA (Kraków - Sarajewo)
O 4.00 ekipa w składzie 3 Frontery, 2 Dyskoteki i 1 Hilux po krótkiej odprawie rusza w drogę.
Andrzej od razu narzuca ostre tempo - musimy dotrzeć dzisiaj do Sarajewa. Mamy do przejechania około 1000 km bardzo różnymi drogami. W założeniu omijamy autostrady i drogi płatne.
Sprawnie przelecieliśmy Słowację i Węgry, na ziemi niczyjej między Chorwacją a Serbią nasza Dyskoteka wydała z siebie przeraźliwy pisk i spod maski uniosły się kłęby czarnego dymu. Poczuliśmy swąd spalonej gumy. Zjeżdżamy w polną drogę, podnosimy maskę i naszym oczom ukazuje się spalony pasek wielorowkowy. Stoi łożysko rolki napinacza. Nie mamy wspomagania, prądu, chłodzenia. Paskiem napędzany alternator, pompa wody, pompa wspomagania. Sytuacja mocno skomplikowana.
Jeszcze nie dotarliśmy na miejsce a już pierwszy samochód rozkraczony. Upał, komary wszyscy wściekli.
Pierwsze próby integracji ekipy - dlaczego tylko naszym kosztem? Dlaczego akurat padła rolka? Przecież przed wyjazdem wymieniane były paski - jak możliwe, że w warsztacie nie widzieli, że rolka jest na granicy zatarcia? Najważniejsze pytanie co zrobić żeby dalej jechać?


Demontujemy napinacz - łożysko jest rozsypane w drobny mak. Jedynym ratunkiem jest wymiana. Dzięki geniuszowi inżynierów z British Leyland rolka od klimatyzacji ma identyczne łożysko. Teraz to już z górki robimy przekładkę i możemy jechać.

Niestety nasz Land Rover nie powiedział ostatniego słowa. Zaczyna przepuszczać guma łącząca turbinę z intercoolerem. Zrobiła się dziurka wielkości łebka zapałek. Tracimy moc, a przed nami góry. Z niemałym trudem docieramy do Sarajewa. Rano rezygnujemy ze zwiedzania i szukamy warsztatu. Dorabiamy nową gumę i ruszamy w drogę. Poprawa jest niewielka, turbo dalej pierdzi, nerwy nam odjęły rozum - nie wiemy co robić. Mimo wszystko dołączamy do reszty ekipy. Okazuje się, że pozostali też nie pozwiedzali Sarajewa, drugie Disco wjechało w drzwi jednej z Fronterek - jednym słowem wszystko się sypie na całej linii. Wściekli jedziemy w stronę Czarnogóry i dalej Albanii.
Nadzwyczajne okoliczności przyrody trochę uspokajają skołatane nerwy uczestników. Powoli też u mnie wraca logiczne myślenie. Przecież jest jeszcze jedna guma przed intercoolerem !!! Wymieniana była co prawda wiosną i to na genuina, ale... Na następnym postoju nurkuję pod samochód - dziura w nowej gumie na dwa palce. Taśma samoprzylepna przynajmniej doraźnie uszczelnia połączenie. Aby do najbliższego miasteczka. Znowu oddzielamy się od reszty ekspedycji. W sklepie przy warsztacie mają tylko jedną gumę, która pasuje średnicą - sądząc po cenie chyba od Bugatti. Po godzinie, lżejsi o 70 Euro zaczynamy gonić grupę. POWER IS BACK !!!! Po zmroku  łapiemy ich na CB i kierując się wskazówkami Andrzeja docieramy na biwak.
Nastroje średnie - wszyscy zmęczeni dojazdówką pokonaną w ekspresowym tempie, opóźnieniami spowodowane fochami naszego LR-a. Jutro Albania. Tak w zasadzie dopiero zaczniemy wyprawę, może nastroje się poprawią.

16-18.08.2011 GUSINJE (Czarnogóra) - THETH (Albania)
Rano, o dziwo wszyscy się budzą w wyśmienitych humorach. Nic dziwnego - widoki zapierają dech w piersiach.


Pakujemy manele i ruszmy w kierunku przejścia granicznego.

Granicę przekraczamy koło Gusinje. Potem kierujemy się w Góry Przeklęte. Jest to dla nas nowość. Takiej Albanii nie znaliśmy. Przełomy, gigantyczne skały, zniszczone przez lawiny wsie i mosty zrobiły na nas olbrzymie wrażenie.

Potem droga do Theth. Ubawiły nas samochody osobowe z różnych części Europy, które zasugerowały się kolorem drogi na mapie Albanii i poutykały na trasie. Theth - robi wrażenie. Miejsce na nocleg w ruinach szkoły u podnóża wodospadu - bajkowe. Formacje skalne w drodze do Błękitnego oka - inna planeta.
Te wszystkie wrażenia uzupełnione wizytą u miejscowych gospodarzy z degustacją serów i rakiji.